Jakiś czas temu pisałam Wam o zabiegu przedłużania rzęs, który wykonywałam w salonie Natural Lashes w Warszawie. Tym razem postanowiłam wypróbować coś innego, co pięknie podkreśla naturalne rzęsy. Zaproponowano mi lifting rzęs, który trwale podkręci rzęsy, odżywi je i pogłębi ich odcień, tak że będą wyglądały jak wytuszowane.
Zabieg, a właściwie komplet zabiegowy to lifting, laminowanie i botoks rzęs. Całość trwa około 1 godziny, a efekt ma utrzymywać się od 6 do 8 tygodni. Do zabiegu nie trzeba się w żaden sposób przygotowywać – wystarczy stawić się na wizytę z niepomalowanymi rzęsami, a najwygodniej chyba bez makijażu.
Lifting rzęs – jak wygląda?
Przyznam szczerze, że od dawna podziwiam stylistki za precyzję i cierpliwość. Trzeba być nad wyraz dokładnym człowiekiem, żeby zajmować się rzęsami i tak też jest w Natural Lashes. Cały zabieg rozpoczyna się od dokładnego oczyszczenia i odtłuszczenia rzęs. Okazało się, że mimo usilnych prób doczyszczenia, pomiędzy moimi rzęsami zostało jeszcze nieco kleju po próbnym makijażu ślubnym. Po oczyszczeniu rzęs następuje dobranie odpowiedniego skrętu – ważne, aby nie był on też zbyt mocny, gdyż rzęsy nie wyglądają wtedy dobrze.
Na powiece umieszczana jest silikonowa nakładka w formie wałeczka, na której w kolejnym etapie układane są rzęsy. Wtedy też nakładany jest na nie specjalny preparat – ja określiłam go mianem trwałej na rzęsy bo zapach jest łudząco podobny. Salon pracuje na produktach Combinal i jest ich wyłącznym dystrybutorem na całą Polskę. Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć z jaką dokładnością rzęsy są układane i utrwalane preparatem na specjalnej podkładce żelowej. Świetne jest to, że podczas zabiegu rzęsy są także odżywiane.
Lusterko jest zdecydowanym sprzymierzeńcem przy tak dokładnej, rzęsowej pracy.
Dla spotęgowania efektu i przyciemnienia rzęs nakładana jest na nie farbka. Dzięki temu, po zabiegu rzęsy są ciemne, jakby były wytuszowane, a dzięki podkręceniu oko bardzo się otwiera i wygląda na większe.
Po zabiegu zaleca się unikanie wody i wilgoci w okolicach oczy. Odpada prasowanie czy gotowanie więc jest wymówka, aby dodatkowo się zrelaksować ;). Dla pewności warto dostosować się do tych zaleceń 48h. Przez tyle samo czasu nie tuszujemy rzęs. Lifting rzęs wykonywaliśmy 12 czerwca, a rzęsy pierwszy raz zostały wytuszowane w dniu ślubu, czyli 15 czerwca.
Bezpośrednio po zabiegu rzęsy wyglądają na nieco poklejone i mokre, jednak jest to normalne i nie należy się tym przejmować. Jedyne co można po jakimś czasie zrobić, to przeczesać je delikatnie czystą szczoteczką.
Powiem Wam szczerze i bez bicia, że zrobiliśmy zdjęcia przed i po, jednak jakimś cudem zdjęcia przed mi się nie zgrały więc poniżej możecie zobaczyć, jak wyglądają zdjęcia po z bliska. Mimo wszystko efekt widać gołym okiem!
Z początku byłam do niego nastawiona sceptycznie bo moje rzęsy z natury są bardzo długie i podkręcone – nigdy nie używałam zalotki. Po zabiegu różnicę jednak było widać gołym okiem i mocniejszy skręt utrzymuje mi się do teraz. Jest to doskonała alternatywa dla osób, które nie lubią rzęs przedłużanych, a jednak chcą podkreślić spojrzenie.
Zajrzyjcie koniecznie na Instagram i fanpage Natural Lashes, żeby zobaczyć dziesiątki pięknych metamorfoz.