#Bridetobe: Manicure ślubny – na co postawiłam tego dnia?

Znacie mnie doskonale i wiecie, jak ważnym elementem są dla mnie paznokcie – nie tylko w dniu ślubu. Uwielbiam bawić się kolorami, a dzień po zrobieniu nowego manicure, budząc się rano, pierwsze co oglądam nowy mani z każdej strony (nie uwierzę, że też tak nie robisz!). Manicure ślubny był więc dla mnie wyzwaniem bo z jednej strony myśl, że może by zaszaleć tego dnia, a z drugiej strony strach, że w czymś innym będę się źle czuła.

Obejrzałam masę ślubnych inspiracji i wiedziałam, że klejone cyrkonie czy french’e to nie moja bajka, choć nad delikatnym zdobieniem z cyrkonii zastanawiałam się do samego końca. W ostatniej chwili odezwał się rozsądek: dostaniesz z nimi szału jeszcze przed ślubem. Tak to właśnie ze mną jest. Uwielbiam wzory ręcznie malowane, świecidełka czy wielokolorowe naklejki, ale u kogoś. Sama robiłam do zdobień wiele podejść i zawsze kończyło się to tak samo: nie byłam zadowolona z efektu końcowego od razu po zrobieniu sobie paznokci.

Wprawę w robieniu paznokci mam już sporą, jednak tego dnia oddałam się wraz z moją mamą koleżance Oli, która w tym zakresie ma o wiele większe doświadczenie. Cały dzień na paznokciach? To była doskonała okazja, aby zrobić małą imprezę! Cały dzien towarzyszyla nam muzyka, dobry humor, lekko uderzające w głowę bąbelki i dziesiątki kolorów lakierów od hi hybrid. Marki używam niezmiennie od grudnia i totalnie ją uwielbiam. Lakiery nakładają się bardzo prosto, a krycie jest świetne. Bardzo lubię też top no wipe, który doskonale błyszczy przez cały czas noszenia manicure.

Na pierwszy ogień poszła moja mama, która ku mojemu zaskoczeniu wybrała fuksję (#219 delicate fuchsia). Pięknie wyglądała z jej jasną, stonowaną sukienką. W tym miejscu muszę Wam powiedzieć, że jestem dumna z mojej mamy bo po długich namowach, przekonała się do manicure hybrydowego, a ten przed moim ślubem był jej drugim w życiu. Pierwszy zrobiłam jej ja, w dzień matki i wtedy postawiłyśmy na któryś z delikatnych, pudrowych róży. Mama się zauroczyła i już nie wyobraża sobie powrotu do normalnych lakierów. Chyba trzeba zrobić kolejny krok i sprezentować mamie jej własny zestaw startowy. Co o tym myślicie?

\

Czas mijał nam szybko i zanim się obejrzeliśmy na fotel zasiadł mój narzeczony. Manicure męski to też ważna część przygotowań. Podczas uroczystości robionych jest wiele zdjęć, w tym zbliżenia na dłonie. Oczywiście jemu nie strzeliłyśmy hybrydki, ale równe wypiłowanie, ogarnięcie skórek i nawilżenie dłoni zrobiło już robotę. (W tym miejscu żałuję, że nie strzeliłam mu zdjęcia bo wyglądał uroczo, choć nie wiem czy by mnie nie udusił za nie 😀 w sumie… byłoby warto!).

Przyszła kolej na mnie – wiedziałam, że idziemy w róże, ale jaki ocień będzie tym idealnym? Przebierałam do ostatniej chwili, korciło mnie dodanie nieco błyszczących elementów – Hi ma też cudownie mieniące się lakiery, które zdarza mi się czasem męczyć, ale.. czy to pasuje na ślub? Ach, te kobiece dylematy.

Ogromym plusem było to, że w czeluściach torebki miałam tiul ze swojej sukni i dopasowałam odcień idealny. Moim kolorem okazał się #218 Pink Marble. To odcień dość ciemnego, brudnego różu. Dzięki takiemu wyborowi paznokcie nie wybijały się na pierwszy plan w dniu ślubu i rewelacyjnie dopasowało się do całości ubioru i kwiatów. Do koloru nie dodawałam żadnych zdobień i on sam grał pierwsze skrzypce.

Pomalowałyśmy tradycyjnie dwie warstwy, choć już po pierwszej paznokcie były idealnie pokryte. Nieczęsto zdarza się to przy takich subtelnych odcieniach. Idealna jest tez dla mnie gęstość lakierów bo ani nie są zbyt gęste, ani nie spływają. Tego trzeba spróbować na sobie, ale dla mnie są idealne i jestem sobie w stanie zrobić nimi sama paznokcie, jakbym wyszła z salonu.

Z perspektywy czasu uważam, że takie paznokciowe party przed ślubem to świetna sprawa. Pozwoliło nam się to zrelaksować mimo napiętego czasu przed ślubem. Dzień spędzony z prosecco, słodkościami i w fajnym towarzystwie poskutkował odprężeniem, dzięki czemu kolejnego dnia byliśmy gotowi do działania. Była to też okazja do spędzenia czasu z moją mamą. Na codzień nie mieszkamy w tym samym mieście i mimo codziennych telefonów, podczas spotkania dzioby się nam nie zamykają i mamy milion tematów do dyskusji.

Pewnie zastanawiacie się, jak odnalazł się w takim towarzystwie jedyny Pan? A doskonale! Wystarczyło poprosić go o fotografowanie i był w swoim żywiole i to właśnie dzięki niemu możecie obejrzeć dzisiejsze zdjęcia. Macie już ślub za sobą? Jak wspominacie przygotowania? Było sporo bieganiny i stresy, czy też udało się znaleźćź Wam czas na relaks?

fot. Daniel Młodzikowski


Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Cześć, jestem Marta

Na moim blogu znajdziesz artykuły z zakresu urody, fotografii, czy testy sprzętu i gadżetów elektronicznych. Zaczynam naukę tworzenia grafik i dzielę się z Wami moimi rezultatami w postaci minimalistycznych tapet na telefon (znajdziesz je na moim Instagramie). Na co dzień, prowadzę swoją firmę z zakresu obsługi Social Media, fotografii i produkcji video. Mam nadzieję, że znajdziesz tu coś dla siebie. Chcesz pogadać? Napisz maila lub odwiedź mój Instagram

wyszukaj

Kontakt

kontakt@martamlodzikowska.pl

instagram

Ostatnie posty

Kategorie

Tagi