Od kilku miesięcy codziennie towarzyszy mi głośnik Marshall Emberton. Ze względu na perspektywę wyjazdu na kilka miesięcy za granice potrzebowałam czegoś niewielkiego i solidnie grającego. Nie wyobrażałam sobie funkcjonowania bez dobrego głośnika bluetooth, a jako, że w grę wchodziła podróż, nie mógł być jednocześnie zbyt duży. Czy po kilku miesiącach codziennego używania jestem zadowolona ze swojego wyboru? Jakie są plusy i minusy tego modelu?
Marshall Emberton – słów kilka o designie
Tu muszę przyznać, że ciężko mi być obiektywną bo po prostu uwielbiam wygląd produktów Marshalla. W domu mam też od kilku dobrych lat głośnik Acton, czy słuchawki nauszne Marshall Minor II, które do tej pory spisują się świetnie. Design klasyczny dla Marshalla, porządne wykonanie, logo, połączenie czerni ze złotem. Marshall Emberton występuje także w wersji z białym napisem i srebrną kratką lub w kolorze kremowym i ciemnej zieleni.

Głośnik jest niewielki. Jego wymiary to: 68 x 160 x 76 mm, a waży 700 g. W pierwszym kontakcie zaciekawił mnie materiał z jakiego wykonane są boki. W dotyku przypomina to trochę połączenie skóry z gumą. Według mnie fajnie nawiązuje to do klasycznego sprzętu scenicznego Marshalla. Struktura jest nieco chropowata. Z jednej strony widać, że jest to materiał, który nie będzie się rysował i szybko niszczył, z drugiej niestety czepia się do niego brud i kurz. Na szczęście można umyć go nawet w… wodzie. Głośnik może poszczycić się wodoodpornością klasy IPX7. Nie musicie się więc martwić, jeżeli zsunie się z brzegu wanny do Waszej kąpieli z pianką.
Całość wygląda bardzo stylowo i porządnie. Co ważne: głośnik ma grill (tę kratkę, którą tu widzicie) zarówno z przodu jak też z tyłu. Dźwięk dobiega więc z jego obu stron i nie jest w żaden sposób tłumiony. Bardzo na plus!
Co nieco o funkcjonalności głośnika
Sama obsługa głośnika jest dziecinnie prosta. Jeżeli spojrzymy na niego z góry widzimy:
- Mały, czarny przycisk z diodką – należy go przytrzymać, aby sparować urządzenie
- Duży, złoty przycisk – jest on również pilotem. Przytrzymując go długo włączymy i wyłączymy głośnik. Sterując w prawo i w lewo przełączymy utwory, a w górę i dół zmienimy głośność.
- Po prawej mamy wskaźnik naładowania baterii – super przydatna rzecz! Od razu widać, czy głośnik potrzebuje naładowania czy jeszcze ma wystarczająco dużo energii na kilka godzin grania.
Czy wszystko działa płynnie i pięknie. Większość czasu tak, ale zdarzają się małe fochy, kiedy głośnik nie chce się połączyć ze sparowanym już telefonem (iPhone 13 pro). Na szczęście zdarzyło się to zaledwie kilka razy. Samo parowanie i obsługa przyciskami jest bezproblemowa. Mając sparowany głośnik, właściwie steruję muzyką już z telefonu i rzadko zdarza mi się korzystać ze sterowania na głośniku (no dobra, z głośności się czasem zdarzy). Marshall Emberton ładowany jest za pomocą kabla usb-c co dla mnie jest bardzo wygodnym rozwiązaniem. Życzę sobie po cichu, żeby faktycznie niedługo wszystkie urządzenia miały ładowanie w tym standardzie, ach ile by to rozwiązało problemów z szufladami pełnymi kabli od wszystkiego.
Co z tą jakością dźwięku?
Wiem, wiem trochę na okrętkę bo od tego powinnam zacząć. Tu przyznaję bez bicia – jak zobaczyłam go w sklepie, najpierw kupiłam oczami. Za chwilę połączyłam telefon i puściłam coś ze swojej playlisty, wygląd zupełnie zszedł na drugi plan. Jak wspominałam, miałam nie raz do czynienia ze sprzętem Marshalla, ale to jaką ten maluch ma moc było dla mnie totalnym zaskoczeniem. Dźwięk jest bardzo czysty! Basy piękne, głębokie i ciepłe – tak jak uwielbiam. Zaskoczeniem był też fakt, jaki potrafi być głośny, a przy tym tylko zyskiwać na swoim brzmieniu. Czasem ciężko się powstrzymać, żeby nie posłuchać muzyki razem z sąsiadami.
Marshall Emberton niestety nie ma żadnej aplikacji, aby można było lepiej kontrolować pasma dźwięku. Ja po prostu ustawiam sobie Equalizer w Spotify pod swoje preferencje i jest okej, choć podejrzewam, że dedykowana aplikacja byłaby tu czymś dużo fajniejszym. Takie aplikacje są już w nowych modelach słuchawek z ANC – szkoda więc, że nie ma jej tu. Tyle z moich odczuć.
Czas na kilka danych ze specyfikacji technicznej głośnika Marshall Emberton:
- Do 20 godzin pracy na jednym naładowaniu baterii
- Dwa głośniki 10W
- Dwa przetworniki dynamiczne o przekątnej 2″
- Pasmo przenoszenia 60 – 20 000 Hz
- Łączność za pomocą Bluetooth 5.0
- Ładowanie kablem USB-C (dołączony do zestawu)
- Obsługa kodeków SBC
- czułość 87 dB SPL z odległości 1 m
Marshall Emberton – jakość kontra cena?
To nie najtańszy głośnik, nie oszukujmy się. Trzeba zapłacić za niego od 649 zł w górę w zależności od sklepu. Czy kupiłabym go jeszcze raz? Totalnie. Tu gra (i to dosłownie) dla mnie absolutnie wszystko. Nie cierpię gdy muszę wybierać pomiędzy wyglądem, a funkcjonalnością czy jakością sprzętu. W przypadku Marshall Emberton mam po prostu wszystko. Jestem mu w stanie wybaczyć nawet te fochy przy połączeniu z telefonem, które sporadycznie mu się zdarzają. Myślę, że będzie to sprzęt na lata i wiele podróży. Na głośniku najczęściej słucham muzyki raczej gitarowej, choć nie jest to u mnie reguła – tak kojarzy się ta marka. Zdarzały się i miłosne ballady lat 80, przez Billie Eilish po akustyczne koncerty. Wszystko brzmiało świetnie!
➡️ Swój głośnik Marshall Emberton kupiłam stacjonarnie w Media Markt w Galerii Młociny przed wyjazdem w cenie około 690 zł. Ostrzegam w tym wypadku przed chęcią oszczędzenia i kupowania podejrzanie sporo tańszych produktów na allegro – niestety Chińczycy już produkują podróbki tego sprzętu i można się solidnie rozczarować. Takie zakupy tylko ze sprawdzonych źródeł – znanych sklepów z elektroniką lub oficjalnej strony producenta.
_
Jeżeli chcesz przeczytać o innych przetestowanych przeze mnie gadżetach koniecznie zajrzyj tu.