Do grona moich zapachów niedawno dołączył Miu Miu Twist. Nowość w mojej kolekcji zapachowej zawsze skłania mnie do głębszego przyjrzenia się wnętrzu nowego flakoniku, ale także sprawia, że myślę o poprzednikach. Dotychczas miałam okazję wypróbować na sobie zapachy MIU MIU: Fleur d’Argent i L’Eau Rosée i to właśnie te dwa zapachy ukształtowały we mnie skojarzenie tej marki jako mocno kwiatowe i typowo świeże, wiosenne kompozycje. Przyznam Wam, że wpadłam w pułapkę ram, które sama stworzyłam bo, gdy tylko powąchałam Twist stwierdziłam, że to nie może być przecież Miu Miu. Są inne i mocno mnie zaskoczyły.
Co oczy widzą?
Flakon perfum jest niezwykle elegancji, ale też energetyczny ze względu na połączenie złota i fuksji. Butelka jest skręconym wzorem pikowanej matelassé Miu Miu, co podkreśla dodatkowo nazwę zapachu.

Piękna, ozdobna postawa i grube szkło sprawiają, że całość jest ozdobna, ale jednocześnie nie przesadzona. Nie jest to jednak coś, nad czym według mnie warto się jakoś mocno rozpisywać. Najważniejsze kryje się wewnątrz i zapewniam Was- robi robotę!
Co czuje nos? Istny Twist!
Pierwsze sekundy zapoznania się z zapachem nie zwiastowało niczego, co mogłoby powalić mnie na kolana. Ot kolejny kwiatowy, wiosenny zapach. Na początku najlepiej wyczuwalna była dla mnie nuta kwiatów jabłoni z (jak się później okazało) vert de Bergamot. Kolejne chwile pokazał jednak, że to nie koniec zabawy. Pojawiły się ciepłe, drzewne nuty, które określiłabym w tym zestawieniu nawet nieco męskimi.

I to właśnie one przekonały mnie do tego zapachu. Były to nudy drewna cedrowego i akordu różowej Ambry, które odmieniły ten zapach bardzo na plus. Nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko świeżym i kwiatowym zapachom, ale po prostu to nie jest dla mnie. Uwielbiam jak perfumy mają w sobie coś, co potrafi zaciekawić, a czasem zdziwić. Zdarza się, że słyszę pytanie: masz na sobie męskie perfumy? Oczywiście za takie pytania się nie obrażam, a wręcz mnie cieszą. Po pierwsze, nutka kontrowersji nigdy nikomu nie zaszkodziła. Po drugie, nie uznaję do końca czegoś takiego jak perfumy męskie i damskie dlatego regularnie podskubuję mężowi jego zapachy.
Kampania i kreatorki zapachu
Chyba tradycją moich wpisów o perfumach stanie się dołączanie klipów z kampanii. Nie wiem co w tym jest, ale reklamy perfum są czymś, co mogłabym oglądać każdego dnia. Kreatorkami Miu Miu Twist są: Daniela Andrier i sama Miuccia Prada.
Twarzą kampanii została Miuza – Elle Fanning, nowa twarz marki, która pojawiła się w roli modelki podczas pokazu Miu Miu Jesień-Zima 2018. Klip jest według mnie bardzo fajny, pozytywny a dodatkowa gra słów dodaje całości uroku. No przyznajcie, nie jest uroczy?
Twist w dobrą stronę
Według mnie ten zapach zdecydowanie poszedł w dobrym kierunku. Nie jest oczywisty i prosty, mimo że nie zawiera dużej ilości składników. Nuty drzewne dodają mu pazura i seksapilu, no i ta nieco męska nie oczywistość jest dla mnie rewelacyjna. Może przesadą byłoby nazwanie tych perfum unisexem bo jednak wskazują na zapach damski, ale mają w sobie kropelkę testosteronu. Te perfumy są dla mnie ostatnim zaskoczeniem i sięgam po nie najczęściej spośród nowości, choć myślałam, że nie zostaną moimi faworytami. Jeżeli macie ochotę poznać je bliżej to dostępne są w perfumeriach SEPHORA: 30ml- 255zł/ 50ml- 359zł, 100ml- 485zł. Na sam koniec powiem Wam po prostu: dajcie się zaskoczyć!

Ps. O jednym z poprzednich zapachów, czyli L’eau Rosée pisałam w poście o idealnych perfumach dla Panny Młodej jeszcze przed naszym ślubem. Jeżeli macie ochotę poczytać to zapraszam!