Palety Nabli korciły mnie od samego początku pojawienia się w sieci i nie ukrywam, że na dzień dobry zadziałała magia pięknego opakowania. Na początku pojawiła się Dreamy, później Soul Blooming i kiedy nadarzyła się okazja wypróbowania ich na sobie ze sporą ciekawością zabrałam się do malowania i testów.
Przyznam szczerze, że ciekawość podkręcały też skrajne opnie jakie słyszałam, odkąd tylko wspomniałam Wam, że je testuję. Z jednej strony słyszałam, że cienie są genialne i same się blendują, a z drugiej mimo starań robią plamę na oku i na tym kończy się zabawa.
Każda z palet składa się z 12 cieni o mieszanych strukturach. To pomieszanie dość suchych matów z cieniami foliowymi, mocno błyszczącymi. Kolorystyka obu palet jak widać sporo od siebie odbiega, co według mnie jest bardzo fajne – każdy znajdzie coś dla siebie. Zacznijmy od pierwszej palety czyli Nabla Dreamy. Większość odcieni w palecie utrzymana jest raczej w tonacji cieplejszej, do czego ja oczywiście musiałam się przekonać. Nie wiedząc, czego spodziewać się przy pierwszym podejściu, nakładałam cienie ostrożnie na pędzelek, żeby nie przesadzić. Okazało się, że pigmentacja cieni matowych (poza najciemniejszym) nie jest jakaś ogromna i nie ma obaw o to, że zrobią na oku plamę.
Cienie faktycznie blendowały mi się bardzo dobrze (chociaż oczywiście oglądając teraz zdjęcia makijażu, stwierdzam, ze mogłam się bardziej postarać). Żałuję, że cienie foliowe, w odcieniach złota nie są jednak bardziej chłodne, wpadające w odcień szampański. Wtedy byłaby to pełnia szczęścia. Jeżeli chodzi o samo użytkowanie cieni metalicznych – najlepiej nakładać je palcami. Wtedy uzyskują najpiękniejszą pigmentację i błysk. Pędzelek za mocno je według mnie rozciera, minimalizując efekt. Bardzo podoba mi się też wizualnie w palecie złote okucie brzegów, czego zabrakło w Soul Blooming – a pięknie wyglądałyby tam podobne okucia w srebrze. Na plus duże lusterka w obu wersjach palety.
Tą paletą zmalowałam makijaż dość klasyczny, ale mocno ciepły jak na mnie. Przyznam, że czułam się w nim okej, mimo że nie jest to to, co lubię na codzień. Poniżej możecie zobaczyć swatche, które według mnie dość dobrze odzwierciedlają to co piszę, czyli delikatniejszą pigmentację matów i nieco mocniejsze krycie i nasycenie cieni metalicznych. Co jeszcze na duży plus – obie struktury bardzo dobrze się ze sobą łączą.
Druga paleta, czyli Soul Blooming zdecydowanie mocniej przypadła mi do gustu. Technicznie palety mocno się nie różnią od siebie. Nadal cienie fajnie się blendują, a paleta zawiera zarówno cienie matowe jak też metaliczne. Kluczowa dla mnie jest kolorystyka – piękne niebieskości i granaty, które bardzo lubię. Piękne są też odcienie brzoskwini i przepiękny odcień „garden gate”. To piękny duochromatyczny żuczek mieniący się na fioletowo-niebieko.
W tym przypadku dodałam do klasyki granatowo-niebieską dolną powiekę, co dodało makijażowi nieco głębi. Na środek górnej powieki nałożyłam palcem metaliczny cień w odcieniu złota. Jasny, kremowy mat nadaje się idealnie jako cień bazowy pod cały makijaż oka. Zdecydowanie bardziej podoba mi się też kwiatowy design palety.
Swatche do obejrzenia poniżej. Udało się nawet dość ładnie uchwycić blask mojego ulubionego żuczka. Patrząc na te zdjecie cieni obok siebie na ręku również utwierdzam się w przekonaniu, ze są to moje kolory.
Podsumowując: Po zmierzeniu się z legendą, stwierdzam, że palety spisały się bardzo na plus. Jedyne czego może wymagałabym pod kątem swoich upodobań to większa pigmentacja jasnych, matowych cieni. Cienie metaliczne są genialne i przepięknie się mienią. Dużym plusem jest też to, że cienie utrzymują się na moich powiekach bardzo długo, a jak doskonale wiecie moje powieki są bardzo trudne i wymagające. Cienie doskonale się ze sobą łączą, a palety nie sprawiły mi żadnego problemu podczas makijażu. Pierwszy raz te, gdy zobaczyłam je obok siebie, to stwierdziłam, ze kolorystyka obu świetnie się ze sobą uzupełnia więc osoby malujące powinny mieć według mnie obie wersje do różnych typów urody swoich klientek.
Żeby jednak Wasze zakupy były nieco milsze macie ode mnie kod rabatowy -15% na całe zakupy w Let’s Beauty na hasło „Makeuptoday”. Możecie też spróbować szczęścia i zagrać o paletę Nabla Soul Blooming na Instagramie – wystarczy kliknąć tu.